
W mroźne, bezwietrzne i prawie bezchmurne popołudnie zmrok zapada nad stacją Harrachov. Pomimo znanej nazwy, do miejscowości jest stąd pieszo dobre pół godziny marszu. Pod skocznię narciarską – jeszcze dalej. Licznie przyjeżdżający tu Polacy nie są tego świadomi. Na szczęście zimą kursuje dowozowy autobus, skomunikowany z każdym pociągiem. Turyści lub narciarze schodzący z gór albo tubylcy przybyli trochę za wcześnie na pociąg mogą się ogrzać w sympatycznej knajpie działającej w budynku dworca. Na zewnątrz panuje ogromny spokój i cisza, uzupełniana jedynie delikatnym pomrukiem spalinowego silnika Stadlera. 26.01.2017
Reply